Grafika rodem z kreskówek lat 30’ poprzedniego wieku w grze z 2017 roku - ni stare, ni nowe #3
Kanadyjskie StudioMDHR nie mogło sobie wymarzyć lepszego debiutu. Ich jedyna do tej pory gra zachwyciła graczy i recenzentów, a twórcom przyniosła sporą ilość nagród. Wprowadzili w branżę gier spory powiew świeżości. Z drugiej strony brzmi to dość dziwnie w przypadku tytułu okraszonego oprawą graficzną sprzed niemal 100 lat oraz gatunkowi, który wydawało się, że popada w coraz większe zapomnienie. Dodajmy do tego szalony wręcz poziom trudności i możliwość gry kooperacyjnej, a otrzymamy przepis na sukces.
Mowa oczywiście o Cuphead - grze, która swoją premierę miała pod koniec września 2017 roku. Tytuł z biegiem czasu stał się dostępny niemal na wszystkich większych platformach - konsolach PlayStation i Xbox, Nintendo Switch oraz oczywiście PC.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to typowa dwuwymiarowa platformówka. Ten gatunek święcił swoje triumfy w latach 90’ i na początku XXI wieku, a wraz z rozwojem gier platformery coraz bardziej zaczynały się kurzyć. StudioMDHR pokazało, że nic bardziej mylnego i da się stworzyć ciekawy projekt niskim nakładem finansowym. Kanadyjskie dzieło jest bowiem grą zaliczaną do gatunku indie.
Fabuła nie jest najmocniejszym elementem tej gry. Głównymi bohaterami są tytułowy Cuphead oraz jego brat, Mugman. Jak wskazują ich imiona są oni kolejno filiżanką oraz kubkiem. Pewnego razu odwiedzają kasyno, w którym po początkowych wygranych w końcu doznają porażki. Co więcej, przegrywają swoje dusze, bo właścicielem przybytku okazuje się sam diabeł. Szatan daje im ostatnią szansę, ale bracia muszą odzyskać długi u poprzednich ofiar diabła. Tym samym na gracza czeka ponad 30 różnorodnych poziomów, które dzielą się na dwa rodzaje. Pierwszym i częstszym są starcia z bossami. Wtedy zazwyczaj na jednym ekranie następuje podzielony na etapy pojedynek np. z marchewką, pociągiem czy meduzą. Nie ma w tych istotach nic specjalnego, gdyby nie pewien zabieg twórców również nawiązujący do stylistyki graficznej. Etapy poszczególnych plansz potrafią być naprawdę absurdalne (ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Przykładowo jedna plansza to walka z królową pszczół w ulu. W co się zmieni nasza przeciwniczka pod koniec walki? Otóż w bombowiec. To chyba logiczne, prawda? Kluczem do zwycięstwa jest zrozumienie zdolności każdego bossa, ponieważ poziomy rozgrywane są w bardzo szybkim tempie, a na ekranie dzieje się dużo. Gracz musi się przyzwyczaić, że umierać będzie często. Podobnie w drugim rodzaju poziomów. Tych jest w grze tylko kilka i nawiązują one do retro strzelanek typu “run and gun” (przykładem takiej gry może być kultowa Contra na Pegasusa). Wtedy bierzemy udział w biegu do końca planszy, a uważać musimy na wszelkie przeszkody czy przeciwników. Te poziomy wymagają dużo sprytu i cierpliwości.
Nasz bohater nie jest bynajmniej bezbronny. Potrafi strzelać z… palca, a rodzaj pocisków można zmieniać pomiędzy planszami. Na niektórych przeciwników przydatniejsza będzie wolna, ale silna amunicja, a czasem lepszym wyjściem będzie użyć słabszych, ale naprowadzających pocisków. Prócz tego Cuphead potrafi też skakać i dashować, a wykorzystanie tych elementów jest kluczowe do ukończenia chociażby pierwszej planszy. W czasie walk z bossami co jakiś czas napotykać będziemy elementy oznaczone różową barwą. Takie symbole można rozbić i dzięki temu zyskać bonusowe punkty, które pozwalają nam użyć potężnej zdolności. Tych do wyboru również jest kilka, a moim ulubionym jest zamienienie się przez bohatera w potężną bombę - wtedy wystarczy w rywala wlecieć, żeby zadać mu ogromne zniszczenia. Należy też wspomnieć o bardzo ważnym atucie gry. W Cuphead można grać na dwóch graczy lokalnie - nasz partner wciela się wtedy w Mugmana, a my razem możemy kląć na wymagające starcia z bossami.
Gra nawiązuje stylistyką do kreskówek lat 30’ ubiegłego wieku.
Cuphead nie zyskałby takiej popularności gdyby nie wyjątkowa oprawa audiowizualna. Cała gra jest stylizowana na kreskówki lat 30’ ubiegłego wieku. Ręcznie rysowane postacie i tła są prześliczne, a równocześnie bardzo dynamiczne. Taki zabieg spowodował, że tytuł pod kątem stylistycznym jest kolorowy, bajkowy, a jednocześnie bardzo karykaturalny (pamiętacie pszczołę-bombowiec?). Niemal 100 lat temu twórcy bajek stosowali inne pomysły, żeby przedstawiać odbiorcy np. emocje postaci. Cuphead korzysta z tych zabiegów idealnie. Przykładem płynnych animacji może być tzw. knockout - ten komunikat wyświetla się nam kiedy pokonamy bossa, a ten przez krótką chwilę wykonuje jeszcze jakiś wyjątkowy ruch - np. czarna kula bilardowa będzie wymiotować czarną mazią, a cygaro zostanie zdeptane obcasem. Mimo kreskówkowej stylistyki niektóre animacje potrafią czasem szokować, a nawet niepokoić. Co więcej, naszym przygodom towarzyszy bardzo klimatyczna i wpadająca w ucho muzyka - również z okresu międzywojennego. Dlatego sympatycy jazzu będą zachwyceni.
Bajkowa oprawa graficzna i gatunek jakim jest platformer 2D może sprawić mylne wrażenie, że gra skierowana jest do dzieci. Oczywiście bawić przy Cupheadzie mogą się również młodsi, ale początkujący gracz szybko zauważy jeden, dość istotny detal. Rozgrywka jest bardzo wymagająca, żeby nie powiedzieć trudna. Walki potrafią sprawić niemało problemów, dlatego wielokrotnie będziemy je powtarzać - zwłaszcza, jeśli chcemy zdobyć osiągniecie pokonania każdego przeciwnika bez straty serduszka, wtedy już jest prawdziwy hardcore!
Niech Was nie zwiedzie “cukierkowa” (w przypadku tego bossa) grafika. Starcia z każdym przeciwnikiem są diabelnie trudne.
Kilkunastoosobowa ekipa StudioMDHR odniosła sukces, i to spory. W dwa tygodnie od premiery sprzedano milion egzemplarzy, a do połowy 2020 roku osiągnięto wynik 6 milionów sprzedanych kopii gry. Cuphead zdobył kilkanaście nagród. Podczas gali The Game Awards 2017 gra zdobyła statuetki w kategoriach: najlepszy kierunek artystyczny, najlepsza gra niezależna i najlepszy debiut wśród gier niezależnych. Uzyskała też kilkanaście tytułów gier roku 2017. Skala ocen Cuphead jest bardzo wysoka i sięga niemal 90% - i to na każdej możliwej platformie, co się zdarza rzadko.
Pod koniec czerwca tego roku wyszedł oficjalny dodatek do gry Cuphead. Noszące podtytuł The Delicious Last Course rozszerzenie wprowadza 12 nowych bossów, kilka nowych zdolności oraz przede wszystkim nową, grywalną bohaterkę - Miss Chalice (czyli kielich). Po ukończeniu dodatku bohaterką można również bawić się w podstawowej wersji gry. Ciekawostką dotyczącą Cuphead może być również fakt, że tego roku zadebiutował… serial na podstawie gry. Twórcami są Netflix, a do tej pory wyszły 2 sezony skierowanej raczej do dzieci animacji. Z tym serialem wiąże się też absurdalny fakt - The Cuphead Show! przetłumaczono na… Filuś i Kubuś.
Nie myślcie, że taką idealną walkę uda się Wam stoczyć przy pierwszym podejściu. Starcia z bossami często trzeba powtarzać po kilka razy.
PLUSY:
MINUSY:
Dopiero pod koniec pisania tego tekstu uświadomiłem sobie jak podobny jest Cuphead do pierwszej w tej serii artykułów gry, czyli Darkest Dungeon. W przypadku obu tytułów zadziałało kilka podobnych czynników - specyficzna oprawa graficzna, rzadko spotykany gameplay oraz bardzo wysoki poziom trudności. Może w takim razie to jest rzeczywisty przepis na sukces? W każdym razie, jeśli grałeś w podstawową wersję Cuphead, a zastanawiasz się czy warto kupować dodatek, to gorąco polecam. A jeśli nigdy nie grałeś w tę grę… Cóż, chyba najwyższa pora to zmienić?
Wcześniejsze gry w serii ni stare, ni nowe, kliknij i zobacz: