Idealna gra w erze lockdownu - ni stare, ni nowe #15
Pandemię koronawirusa mamy już za sobą, ale 3 ostatnie lata dały nam się we znaki. W czasie kiedy zamykani byliśmy na kwarantannach, a wszyscy odradzali wychodzenie z domu, pojawiła się gra, której premiera idealnie zgrała się z tym wyjątkowym okresem. Animal Crossing pozwalał wielu ludziom na interakcje społeczne, których czas covidu ich pozbawił. Sympatyczna i sielankowa produkcja sprawiła, że gracze chociaż trochę swobodniej przechodzili erę lockdownu.
Animal Crossing to seria gier sandboxowych z gatunku określanego jako symulator życia. Pierwsza odsłona pojawiła się w 2001 roku, a cała seria liczy sobie obecnie 8 części. Jest to jeden z flagowych towarów japońskiego Nintendo, więc nie należy się dziwić, że gry wychodziły wyłącznie na konsole tej firmy (poza jedną odsłoną, mobilną). W poniższym tekście zajmiemy się najnowszą częścią o podtytule New Horizons, która zadebiutowała na Nintendo Switch 20 marca 2020 roku.
Po stworzeniu swojego bohatera lub bohaterki (w zamyśle - samego siebie) trafiamy na bezludną wyspę i stajemy się częścią projektu, który ma na celu zabudowę i zaludnienie tego terenu. Naszym szefem jest Tom Nook (szop), który oferuje nam pożyczkę na bardzo dobrych warunkach (bez odsetek), a w zamian mamy mu pomóc zagospodarować wyspę. Zaczynamy rozgrywkę ze zwykłym namiotem i dosłownie paroma narzędziami, żeby po czasie stworzyć prężnie działającą społeczność.
Gra sama w sobie nie ma celu, bo nawet po spłacie kredytu wciąż możemy się bawić. Rozgrywka w Animal Crossing jest całkowicie sielankowa i bezstresowa, a rozwój wyspy sprawia sporo satysfakcji. Zbieramy surowce, stawiamy nowe budowle (np. muzeum czy… lotnisko), a dodatkowo wyznaczamy też działki dla coraz to nowszych lokatorów (wszyscy są humanoidalnymi zwierzętami) naszego raju.
New Horizons nie jest tytułem, przy którym będziemy zarywać noce - często wystarczy kilkanaście minut, maksymalnie godzina, żeby wykonać wszystkie potrzebne czynności na wyspie. Z drugiej strony gra jest też bardzo wciągająca, a żeby ją wymaksować (jeśli to w ogóle możliwe) potrzeba miesięcy, jeśli nie lat. Dlaczego?
Cechą rozpoznawalną gry jest bowiem synchronizacja czasu gry z czasem rzeczywistym. Jeśli włączymy Animal Crossing w nocy, to również na wyspie będzie panować noc. Gdy za oknami pada śnieg to i w grze jest zima. Niesie to za sobą wiele konsekwencji, np. w nocy sklepy są zamknięte, a wiele “znajdziek” możemy odnaleźć nie tylko o określonych porach dnia, ale i w określonych miesiącach! A jest co gromadzić. Poza samymi surowcami potrzebnymi do budowy (drewno, kamień, itp.) możemy łapać motyle i inne owady. Korzystając z wędki pozyskujemy ryby. Na dodatek wiele roślin rośnie tylko o określonych porach roku. Sprawia to wrażenie, że wyspa naprawdę “żyje”. Czasu w żaden sposób nie da się przyspieszyć ani zmienić - jeśli przegapiliśmy wydarzenie bożonarodzeniowe, to na kolejne musimy poczekać rok (rzeczywisty rok!). Super pomysł, ale w gruncie rzeczy sprawia on, że Animal Crossing to gra na lata i nie każdemu przypadnie to do gustu. Jest to jeden z niewielu tytułów, dla którego wstawałem o pół godziny wcześniej, żeby przed pracą poszukać jeszcze owadów, które grasują wyłącznie o wschodzie słońca.
Gra oferuje też lokalny co-op do 4 graczy oraz rozgrywkę sieciową dla 8 osób. Nasi przyjaciele (lub obcy ludzie) mogą odwiedzać naszą wyspę, podziwiać nasze atrakcje oraz nawet pomagać w budowie. Również my możemy być zaproszeni do naszego przyjaciela, by wspólnie łapać motyle lub złowić karpia. Właśnie ten element był kluczem do sukcesu, ponieważ oferował interakcje społeczne, tak potrzebne ludziom w dobie pandemii. W czasie kiedy niewskazane było spotykanie się z rodziną lub znajomymi mogliśmy chociaż w taki sposób się z nimi bawić. Plusem jest też sama stylistyka i charakterystyka gry, która jest bardzo przyjazna i sielankowa - idealna, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o trudnych tematach życia codziennego.
O olbrzymim sukcesie gry niech świadczy jej sprzedaż, która po tygodniu od premiery osiągnęła 13 milionów egzemplarzy. Do końca 2022 roku sprzedano ponad 40 milionów tej gry. Co więcej, Animal Crossing: New Horizons stało się wtedy najlepiej sprzedającą się grą rodem z Japonii (mówimy o konkretnych odsłonach, a nie całych seriach).
PLUSY:
MINUSY:
Animal Crossing nie jest grą dla każdego. Niektórych ta specyficzna rozgrywka może szybko znudzić, ale New Horizons może posłużyć jako przykład radzenia sobie ze stresem w dobie pandemii. Tytuł jest uzależniający i przeładowany grindem, ale wszystko jest podane w bardzo lekki i przystępny sposób. Tymczasem ja wracam do gry - muszę sprawdzić aktualną cenę rzepy.
Wcześniejsze gry w serii ni stare, ni nowe, kliknij i zobacz:
Darkest Dungeon, God of War, Cuphead, Starcraft II, Wiedźmin 3, GTA V, Overwatch, Heroes of the Storm, Doom, Horizon: Zero Dawn, Red Dead Redemption 2, Dying Light, Cyberpunk2077, Hearthstone