Konferencja prasowa po #MIEWPŁ
Mariusz Misiura (Wisła Płock):
Powiem, że towarzyszy mi taki słodko-gorzki smak, bo zdaję sobie sprawę, z jak dobrą drużyną dzisiaj graliśmy, jakie świetne wyniki ostatnio osiąga Miedź i jakim stylu. Bardzo sobie cenię pracę trenera Mamrota, jest jednym z moich ulubionych trenerów w Polsce i zawsze przygotowanie do meczu z jego drużyną jest niesamowicie wymagające. Dlaczego towarzyszy mi taki słodko-gorzki smak? Bo ja miałem wrażenie, że dzisiaj z tą bardzo dobrą drużyną my mieliśmy tę Miedź na wyciągnięcie ręki. W pierwszej połowie uważam, że mieliśmy świetne sytuacje, żeby strzelić bramkę na 2:0 i byśmy mogli zamknąć ten mecz. Bardzo boli bramka do szatni, bo to najgorsze, co chyba może się wydarzyć w piłce, kiedy przeciwnik strzela ci bramkę, wiadomo, jest przerwa, napędza się, a nam to troszeczkę podcięło skrzydła. Dlatego niesamowicie jestem dobry w mojej drużynie i bardzo jej gratuluję, że mimo tego, że straciliśmy bramkę na 2-1, to po raz kolejny pokazaliśmy charakter i wyrównaliśmy na 2-2. W drugiej połowie trzeba przyznać, że to Miedź miała sytuacje, żeby ten mecz zamknąć i wygrać, więc uważam, że z takiego przebiegu meczu remis jest, bym powiedział, sprawiedliwy, bo pierwsza połowa ze wskazaniem na Wisłę Płock. Patrząc co się działo w drugiej połowie, czerwona kartka, sytuacje dla Miedzi, tak jakby druga połowa dla Miedzi. Koniec końców, my ten punkt bardzo szanujemy. Bardzo dziękuję swoim kibicom, którzy przyjechali dosyć duży kawałek i nas tutaj wspierali. Tak jak powiedziałem o tym słodko-gorzkim w smaku, to chyba tak samo mogę podsumować tę rundę, bo dzisiaj właśnie zakończyliśmy pierwszą rundę. Czwarte miejsce, 30 punktów, to patrząc na progres jaki zrobiliśmy względem poprzedniego sezonu jest duży, ale towarzyszy nam taki znowu gorzki smak, bo 5 ostatnich spotkań nie potrafiliśmy wygrać, za dużo trochę tych remisów. Taki mecz jak dzisiaj musimy nauczyć się zamykać w pierwszej połowie, jeżeli myślimy o ekstraklasie. Z przyjemnością dzisiaj tutaj przyjechałem, na pięknym boisku, pięknym stadionie uważam, że to był bardzo dobry mecz dla kibiców. Cieszę się bardzo, że drużyna pokazała charakter. Państwu życzę spokojnych świąt i takiej rywalizacji dalej o ten awans do ekstraklasy, bo pewnie i wy, i my w jakiś sposób łatwo się nie poddamy. Chyba o to chodzi, bo jeżeli tak będziemy wszyscy pracowali, że będziemy się rozwijali, to nasza piłka będzie się napędzać, nasza piłka będzie się rozwijać, będzie coraz lepsza i ja się bardzo cieszę, że są takie miejsca jak u nas w Płocku, jak u was w Legnicy, które jakby tą piłkę uważam napędzają i są dzisiaj świetną reklamą, tej 1. ligi, bo z tego, co schodziłem do szatni, to wszyscy gratulowali, że to było fajne widowisko, dobrze się oglądało, więc mam nadzieję, że byli państwo zadowoleni, że takie show dzisiaj sprawiliśmy.
Ireneusz Mamrot (Miedź Legnica):
Muszę zacząć od negatywów. Jeśli chodzi o pierwszą połowę, to zdecydowanie najsłabsze 45 minut nasze, tu w Legnicy, bo słabiej zagraliśmy w Rzeszowie. Mocno wtedy wierzyłem, że nie powtórzymy takich 45 minut. Natomiast wyciągnęliśmy 45 minut maxa, to co mogliśmy, bo do szatni strzeliliśmy bramkę i to była ważna bramka. Druga połowa już zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu i choćby sama liczba sytuacji, które wykreowaliśmy, zdecydowanie niezadowoleni jesteśmy bardzo ze skuteczności. Myślę, że takie przełomowe momenty tu były w sytuacji kiedy prowadziliśmy 2:1, wyszliśmy dwóch na jednego z zawodnikiem gości. Niestety niedokładnie Jacek zagrał, przeciął to obrońca gości i z tego nie podwyższyliśmy wyniku na 3:1. Drugi taki punkt, kolejny taki przełomowy moment, to w momencie, gdy straciliśmy na 2:2, za chwilę mieliśmy sytuację bardzo dobrą na 3:2 Damiana Michalika. Myślę, że to też gdzieś tam podcięło skrzydła. Gdybyśmy tak szybko strzelili bramkę, to Wiśle grałoby się trochę trudniej. Więc ta nieskuteczność była dosyć duża, w tej sytuacji w końcówce, bo to były dwie, ta Krzyśka druga dobra, ale ta pierwsza to i Krzysiek mógł oddać strzał, zdobyć bramkę i powinien to trafić. Z jednej strony poczucie niedosyty, ale z drugiej strony trzeba było oddać to, że w pierwszej połowie mogliśmy przegrywać 2:0 na przykład i byłoby trudniej do odrobienia. Na pewno jakieś jest niedosyt, ale z drugiej strony graliśmy z mocnym zespołem. Zawsze punkt budzi niedosyt, ale to nie jest przegrany mecz, więc to też jest bardzo ważne. Mamy jeszcze 3 mecze i trzeba myśleć o tym meczu sobotnim, bo gramy z przeciwnikiem, który w ostatnich meczach mimo że nie wygrywa, to naprawdę dobrze gra. Trzeba się do tego jak najlepiej przygotować. Czasu nie ma wiele, ale trzeba zrobić wszystko, żeby wygrać u siebie ten ostatni mecz.