Konferencja prasowa po #WPŁPOL
Mariusz Pawlak (Polonia Warszawa):
Na pewno na początku tutaj pogratuluję trenerowi Misiurze trzech punktów. Rozmawialiśmy w tygodniu, staramy się oczywiście też tak jak trener powiedział, podkreślał, często rozmawiać. Natomiast mówię, przyjechaliśmy do Płocka postawić trudne warunki – do pewnego momentu one pewnie były – z myślą przede wszystkim strzelić pierwsi bramkę, tak jak tydzień temu z Termaliką. Dążyliśmy do tego przez pełne 90 minut i strzeliliśmy pierwsi bramkę. Dzisiaj ten plan jakby w pewnym sensie wypalił, ale poszliśmy też za ciosem. Mieliśmy dwie sytuacje, gdzie jeśli byśmy podwyższyli ten wynik spotkania, to pewnie inaczej bym teraz na konferencji mówił, ale niestety nasza skuteczność była dzisiaj na niższym poziomie niż we wcześniejszych meczach, gdzie strzelaliśmy po 2, 3, 4 bramki. Pierwsza połowa myślę, że wyrównana i nie przeczuwałem tego, że w drugiej połowie bardziej się cofniemy, bo nie było takiego planu. Oddamy troszeczkę więcej piłki Wiśle, ale stała się ta sytuacja nieszczęsna, oglądałem to kilka razy z trzech kamer i mogę tutaj odważnie powiedzieć, że zostaliśmy oszukani przez tą osobę, która podjęła decyzję. To nie ma tej sytuacji tutaj, co przed chwilą mi z telewizji mówili o sytuacji z reprezentacji Polski, gdzie Szczęsny z Messim było, jak coś mi ktoś powiedział – w ogóle nie przyjmuje tego do wiadomości. Kuba Lemanowicz wybija piłkę, trafia Sekula w głowę. Wsadził głowę, nabiegł, tam nawet piłki nie dotknął, jeśli chodzi o Sekula, tak że mówię tutaj z mojej strony, mówię to odważnie, zostaliśmy oszukani przy drugiej bramce, natomiast trzecia i czwarta bramka dla Wisły Płock bardzo ładna, z naszymi dużymi błędami i tutaj nie ma co mówić, nie przegraliśmy 2:1, tutaj nie szukam nie wiadomo czego, ale mam prawo sprostować, bo zawodnicy na pewno źle się czują po tamtej sytuacji. I oczywiście my jako trenerzy musieliśmy reagować, musieliśmy zrobić zmiany, musieliśmy podjąć zupełnie inne decyzje, inaczej jest przy wyniku 1:1, inaczej jest przy wyniku 1:2. Dlatego przegraliśmy, przyjmujemy to i musimy pracować dalej. Mam nadzieję, że następne sytuacje już takie nie będą nas spotykać, ale mówię: Wisła wygrała zasłużenie, strzeliła 4 bramki i tak naprawdę to chyba z mojej strony wszystko, a na koniec tutaj chcę podziękować naszym kibicom za przyjazd, za doping, za to, że wierzyli w nas. Chcieliśmy tutaj zrobić niespodziankę, nie udało się, ale mamy na wiosnę rewanż, spróbujemy w drugim meczu.
Mariusz Misiura (Wisła Płock):
Na początku się bardzo cieszę, że jest nas więcej po meczu niż przed meczem. Bardzo się cieszę, że tak okazale wygraliśmy, bo było nam to potrzebne, bo w jakiś sposób często jesteśmy oceniani przez pryzmat wyniku i nie dostrzegamy wielu szczegółów, detali, które od dłuższego czasu występują. Mam na myśli takie momenty, gdzie dochodzisz momentami z dużą łatwością do 20. metra, robisz bardzo fajny ruch bez piłki i te podanie, może nie końcowe, ale te wyprzedzające końcowe, było często niedokładne i przez to nie dostajesz nagrody, a samo dojście do tego momentu jest niesamowicie trudne. I dzisiaj w jakiś sposób bardzo się cieszę, że w drugiej połowie w takim momencie, kiedy padła ta bramka z karnego na 2:1, nie cofnęliśmy się, tylko graliśmy dalej o kolejną bramkę. Strzeliliśmy bramkę na 3:1, później Polonia zaczęła grać troszeczkę bardziej bezpośrednio z pominięciem drugiej linii, momentami nas zdominowali, zaczęli przejmować drugie piłki i przejęli kontrolę w tym meczu i cieszę się, że zmiany, po raz kolejny zawodnicy, którzy weszli, wznieśli z powrotem tą drużynę na odpowiedni poziom, strzeliliśmy bramkę na 4:1. Bardzo się cieszę też, że wygraliśmy w domu, bo moja cała odprawa i wczorajsza, i dzisiejsza była w jakiś sposób poświęcona, czy w większości poświęcona temu, że mamy tutaj bardzo duże wsparcie od kibiców w takich nawet trudnych momentach, przegrywając 0:1 i oni są cały czas z nami, cały czas kibicują, cały czas nas dopingują, po meczu nam dziękują mimo tego, że przegraliśmy mecz w Wartą Poznań, czy wcześniej zremisowaliśmy tutaj z Tychami, czy zremisowaliśmy wcześniejsze spotkanie i chciałem, żebyśmy im się wreszcie odpłacili kolejnymi trzema punktami, kolejnym dobrym zwycięstwem. Na przedmeczowej konferencji też otrzymywałem pytanie, dlaczego wygrywamy różnicą jednej bramką, wcześniej było pytanie, dlaczego nie na 0 z tyłu… Cieszmy się tym, co mamy, co doświadczamy, bo uważam, że przeżywamy bardzo piękne chwile, jeśli chodzi o rozgrywki pierwszoligowe, jeśli chodzi o nas zespół i pielęgnujmy to, żeby to się nie zatraciło, pielęgnujmy, żebyśmy byli cały czas głodni i pielęgnujmy, żebyśmy my wszyscy byli taką jednością, żebyśmy my się napędzali, czy rozumieli jak swoim zachowaniem mogę wpłynąć, żeby komuś pomóc, czy go wzmocnić. Tak to przełożę troszeczkę na dziecko – każdy z nas prędzej czy później będzie ojcem, czy matką, wierzę, że duży procent takich osób, i zdarza się przecież w życiu sytuacja, że nie dziecko się przewróci, czy zrobi coś źle, czy zrobi coś głupiego i to jakby musimy być wyrozumiali, musimy w jakiś sposób znaleźć sposób, żeby wytłumaczyć, że to trzeba robić inaczej. Myślę, że tak samo jest często w sporcie, jeśli chodzi o drużyny, jeśli chodzi o zawodnika, jeśli chodzi o trenera, że każdy z nas przecież w życiu popełnia błędy. Ważne, żebyśmy się uczyli wyciągać odpowiednie wnioski. Trenerowi Mariuszowi bardzo dziękuję za rywalizację, bo doceniam to, że my ostatnio się mierzymy z bardzo silnymi zespołami będącymi na fali, bo jakby czymś innym jest grać dzisiaj z Polonią Warszawa, a czymś innym było grać z Polonią Warszawa dwa miesiące temu, czymś innym było grać w ostatnim tygodniu z ŁKS-em, który jest po serii zwycięstw i remisu, a czymś innym było grać z nimi na początku. To samo z Wartą Poznań, więc jakby ja naprawdę, uwierzcie mi, że doceniam sposób, w jaki wygraliśmy dzisiaj to spotkanie i najbardziej mnie martwi tylko to, że zawodnicy tym zwycięstwem wygrali cztery dni wolnego.