Nie taki mistrz straszny!
Od powrotu na najwyższy poziom rozgrywkowy z mistrzem Polski na jego terenie mierzyliśmy się do tej pory czterokrotnie. Za każdym razem w derbowych spotkaniach z Legią Warszawa przy Łazienkowskiej nie brakowało emocji i tylko raz w rundzie finałowej rozgrywek 2017/2018 schodziliśmy z boiska pokonani. Wcześniej dwukrotnie napsuliśmy sporo krwi rywalom najpierw remisując 2:2, a następnie wygrywając 2:0, co było naszym historycznym wyjazdowym triumfem. O krok dalej w minionym sezonie poszła drużyna Dariusza Dźwigały, która zdemolowała Wojskowych aż 4:1!
Nasza ostatnia wizyta na Łazienkowskiej i zarazem ostatni pojedynek z mistrzem Polski również przeszedł do historii. Skazywani na pożarcie Nafciarze mający na swoim koncie serię pięciu kolejnych meczów bez zwycięstwa jechali do stolicy w nie najlepszych nastrojach, a mimo to nie pozostawili gospodarzom żadnych złudzeń i pokazali kto jest najlepszy na Mazowszu. Strzelanie już w 11. minucie rozpoczął Ricardinho, który wykorzystał podanie Giorgiego Merebashviliego oraz błąd w ustawieniu legijnych defensorów i strzałem z bliska pokonał bezradnego Arkadiusza Malarza. W 39. minucie Brazylijczyk stanął przed kolejną szansą, lecz po wymanewrowaniu obrońców tym razem Malarz był na posterunku. Chwilę później golkiper drużyny z Warszawy nie miał jednak nic do powiedzenia, przy idealnym uderzeniu z rzutu wolnego Dominika Furman. Tak zrobiło się 2:0 i taki też wynik utrzymywał się do przerwy. Niewiele po wznowieniu gry Ricardinho strzelił swojego drugiego gola, gdy po zagraniu Nico Vareli z prawej strony Malarz wybił piłkę wprost pod jego nogi, a trafienie do siatki było formalnością. Żeby tego było mało w 62. minucie z boiska usunięty został Inaki Astiz, a w 72. minucie Krzysztof Mączyński sfaulował w polu karnym Jakuba Łukowskiego i Nico Varela podwyższył nasze prowadzenie na 4:0! Rozmiary dotkliwej porażki nieznacznie zmniejszył Carlitos, który w 83. minucie fantastycznie przymierzył z wolnego.
Wcześniejsza nasza wizyta u mistrza kraju w fazie zasadniczej miała miejsce na zakończenie ligowych zmagań w 2017 roku. Na najbliższy wyjazd udawaliśmy się w dobrych nastrojach, wszak rozpędzeni Nafciarze w grudniu mieli na rozkładzie Arkę Gdynia (2:0) i Wisłę Kraków (1:0) na wyjeździe (pierwszy raz od 16 lat!), a także remis z beniaminkiem Sandecją Nowy Sącz (2:2). Trzeba przyznać, że do Warszawy pojechaliśmy jak po swoje i losy rywalizacji rozstrzygnęliśmy w niewiele ponad kwadrans. W 7. minucie Semir Stilić podał do rozpędzonego Giorgiego Merebashviliego, a Gruzina w polu karnym nieprzepisowo powstrzymywał Inaki Astiz. Sędzia Tomasz Musiał nie był do końca pewny, ale skorzystał z wideoweryfikacji VAR, po której podyktował dla nas zasłużoną jedenastkę. Mocny strzał Nico Vareli i szybko zrobiło się 1:0. W odpowiedzi miejscowi błyskawicznie mogli wyrównać, ale świetną interwencją w obronie popisał się Jose Kante, co za kilka chwil pozwoliło nam powiększyć przewagę. Przejęcie piłki przez Arkadiusza Recę, rozprowadzenie szybkiego ataku przez Dominika Furmana, podanie do Stilicia i bramka na 2:0 - tak zakończyła się akcja z 17. minuty. Znajdujący się na lewej stronie Bośniak zagrał piłkę wzdłuż bramki, a Jakub Czerwiński (dziś Piast Gliwice) interweniował tak, że zaliczył samobójcze trafienie. W pierwszej części Legia dość mocno nacierała, ale poza poprzeczką Kaspera Hamalainena na wysokości zadania za każdym razem stawał bardzo dobrze dysponowany Seweryn Kiełpin. Tak samo było w drugiej odsłonie i ostatecznie rezultat już się nie zmienił, dzięki czemu na dzień przed obchodami 70-lecia klubu odnieśliśmy historyczne wyjazdowe zwycięstwo w Derbach Mazowsza!
Pierwszy raz po powrocie do ekstraklasy na starcie z mistrzem Polski udaliśmy się w ramach 18. kolejki sezonu 2016/2017, bez wygranej w ośmiu ostatnich spotkaniach. Niekorzystna passa koniec końców wydłużyła się o jeden mecz, ale remis przy Łazienkowskiej wywalczony w takich, a nie innych, okolicznościach był impulsem do lepszej postawy w następnych kolejkach. W 10. minucie dośrodkowanie Łukasza Brozia na bramkę zamienił Nemanja Nikolić, a w 56. podanie od innego bocznego obrońcy Bartosza Bereszyńskiego wykorzystał Kasper Hamalainen i nasze położenie nie było wówczas zbyt ciekawe. Wspierani jednak przez bardzo liczną grupę kibiców Nafciarze nie poddali się i do ostatnich sekund walczyli o komplet punktów! Sygnał do ataku w 63. minucie dał Dominik Furman, który przy biernej postawie przeciwników huknął zza pola karnego, po czym złapaliśmy kontakt. Z kolei w 78. minucie po dośrodkowaniu Furmana z wolnego w podbramkowym zamieszaniu najlepiej odnalazł się Kamil Sylwestrzak i remis stał się faktem. Co więcej w ostatniej akcji to my byliśmy bliżej wywalczenia trzech punktów, ale Jose Kante zamiast podać do dobrze ustawionego Furmana zdecydował się na strzał, który okazał się niecelny. Przed meczem remis 2:2 każdy z nas brałby w ciemno, a wówczas towarzyszyło nam uczucie niedosytu.
Jak będzie teraz w kolejnej potyczce z mistrzem na jego stadionie? Mimo, że nigdy nie wygraliśmy w Gliwicach, a Piast jest niepokonany u siebie od roku jedziemy na Górny Śląsk pełni nadziei, że debiut nowego trenera Radosława Sobolewskiego przyniesie nam pierwszą wygraną w sezonie 2019/2020!