Retro recenzje - Half-Life
W drugim odcinku Retro Recenzji chciałbym Wam przybliżyć tytuł bez którego prawdopodobnie nie byłoby jednej z najbardziej popularnych gier e-sportowych na świecie. Grę, która w momencie powstania wywoływała szok wśród grających i która jako jedna z pierwszych pokazała, że FPS (first-person shooter - strzelanka pierwszoosobowa) może zaproponować odbiorcy coś więcej, niż samą frajdę ze strzelania - mianowicie ciekawą i wciągającą fabułę. O jaką grę chodzi? Oczywiście o legendarnego Half-Life’a.
Half-Life swoją premierę miał 19 listopada 1998 roku. Była to pierwsza gra amerykańskiego studia Valve, które obecnie większość graczy kojarzy z Counter-Strike’a czy platformy Steam. Wydawcą była słynna w tamtych czasach Sierra (znana głównie z gier przygodowych, np. seria King’s Quest czy Leisure Suit Larry). Co ciekawe gra wyszła również na Playstation 2, ale gracze konsolowi musieli poczekać na nią aż do końca listopada 2001 roku.
Co oznacza sama nazwa? Half-Life to z angielskiej terminologii okres połowicznego rozpadu cząsteczek. Sam symbol gry, czyli grecka litera lambda oznacza stałą rozpadu promieniotwórczego. Nie bez przyczyny bohaterem, w którego wciela się gracz jest Gordon Freeman - doktor fizyki. Już na samym początku rozgrywki gracze mogli domyślać się, że mają do czynienia z czymś do tej pory niespotykanym. Rozpoczynamy w wagoniku, który transportuje naszego bohatera do pracy w laboratorium Black Mesa. Niby nic, ale trwająca ponad 5 minut podróż kapitalnie wprowadza nas w klimat gry. Obserwujemy przez okna “żyjący” świat. Pod naszymi stopami przemieszczają się naukowcy czy inni pracownicy placówki. Przejeżdżając przez kolejne pomieszczenia obserwujemy startujący helikopter czy pracującego robota i mamy wrażenie, że cała placówka “żyje”, bez względu na nasze działania. To towarzyszące nam uczucie było czymś nowym, czymś czego próżno szukać w popularnych wtedy Doomie czy Quake’u.
Początkowa podróż wagonikiem ma uświadomić gracza w jak olbrzymim miejscu się znalazł (Half-Life)
W końcu nasza podróż się kończy i wysiadamy z wagonika. I wtedy kolejna nowość. Po drodze na swoje stanowisko pracy spotykamy inne postacie - naukowców czy ochronę, którzy nie dość, że rozmawiają między sobą, pracują na komputerach czy przygotowują sobie jedzenie w mikrofali, to potrafią wejść z nami w krótki dialog (w zasadzie monolog, bo nasza postać w przeciągu całej gry nie wypowiada ani słowa). Prócz mechaniki otwierania ust przy mówieniu, wrażenie robił efekt, w którym postać odwracała głowę lub nawet do nas podchodziła, w zależności gdzie się znajdowaliśmy. Wszystkie te efekty niesamowicie działają na immersję.
Po tym dość długim (ale nie nudnym!) wstępie nasz bohater w końcu trafia na swoje stanowisko pracy. Bierze bezpośredni udział w tajnym eksperymencie, który kończy się niepowodzeniem i otwiera portal między światami. Do ośrodka dostają się kosmiczne istoty ze świata Xen. I właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa rozgrywka. Gra momentalnie zmienia się w grę akcji z elementami science fiction i horroru. Korytarze po których wcześniej się poruszaliśmy są całkowicie zniszczone. Postacie, które spotykaliśmy leżą martwe lub walczą o życie. Do palącego się ośrodka trafia wojsko, które okazuje się niezbyt przyjazne wobec ocalałych. Naszym zadaniem jest przetrwanie i zrozumienie co tak naprawdę się stało. A pierwszą bronią, z której korzystamy jest zwykły łom (kultowy dla całej serii). Co ciekawe, po broń sięgamy dopiero po około 30 minutach gry.
Oczywiście prócz łomu do dyspozycji będziemy mieli inne bronie, również tradycyjne pistolety czy strzelby (Half-Life)
Prócz dużego nacisku na fabułę, Half-Life proponował graczowi coś równie wyjątkowego. Co pewien czas dochodzimy do momentu, w którym nie musimy zabijać naszych przeciwników, a wykorzystać silnik gry do rozwiązania swoistej zagadki środowiskowej. Coś bardzo nowatorskiego (szczególnie w strzelankach) wprowadzało ciekawy element rozgrywki, w którym dane pomieszczenie mogliśmy przebyć na kilka sposobów. Najprostszym wydaje się po prostu wybicie każdego wroga, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby korzystając ze świetnie pomyślanych poziomów tych samych wrogów ominąć. Szczególnie, że gra do łatwych nie należy, co w połączeniu z wysokim poziomem sztucznej inteligencji naszych przeciwników powoduje, że z każdą godziną rozgrywki będziemy starać się jak najbardziej unikać starć. Przecież tracimy wtedy cenną amunicję czy punkty pancerza i zdrowia, a zdobycie nabojów czy uleczenie naszego bohatera wraz z postępem rozgrywki jest coraz trudniejsze.
Garść ciekawostek:
- do podstawowej gry Valve wypuściło dodatki. Opposing Force (grudzień 1999), w której wcielamy się w żołnierza wysłanego do Black Mesy w celu… zabicia Gordona Freemana oraz Blue Shift (czerwiec 2001). Kierowaliśmy tam poczynaniami pracownika ochrony placówki i naszym celem był ratunek naukowców.
- Firma Valve udostępniła publicznie narzędzia do modowania gry, a co niektóre mody oficjalnie wspierała. Jednym z najbardziej popularnych modów był Counter-Strike. Trzeba zauważyć, że gdyby nie Half-Life to prawdopodobnie nie powstałaby najpopularniejsza obecnie (obok League of Legends) gra e-sportowa.
- Half-Life zachwycił recenzentów. Otrzymał ponad 50 nagród “gry roku”. Znany serwis Metacritic wystawił grze ocenę 96 na 100. W 2007 roku GameSpot umieścił ją na swojej liście “Greatest Games of All Time”. W 2008 roku Half-Life widniał w księdze rekordów Guinnessa jako najlepiej sprzedająca się gra typu FPS wszech czasów.
- W 2004 roku firma Valve prezentuje graczom Half-Life 2, który po raz kolejny stał się kamieniem milowym gier akcji. Gra otrzymała 2 dodatki. Na trzecią część gry fani czekają do dzisiaj…
- Co pewien czas rozgrywki możemy dostrzec tajemniczą postać. Mężczyznę w średnim wieku, ubranego w garnitur i noszącego walizkę. Osoba ta wydaje się przyglądać naszym poczynaniom. Co więcej bardzo łatwo go nie zauważyć, ponieważ często po kilku chwilach odchodzi. To G-Man. Jedna z najbardziej tajemniczych postaci w historii gier komputerowych. Przez całą rozgrywkę nie mamy pojęcia kim on jest. Nie znając fabuły z dodatków do Half-Life 2 nie jesteśmy nawet do końca określić czy jest on antagonistą, czy może nam sprzyja. Ba, nie jesteśmy nawet pewni czy to człowiek.
- W marcu 2020 roku na platformę Steam trafia fanowski remake kultowego Half-Life’a z 1998 roku. Black Mesa, bo tak się nazywa ta gra, jest bardzo wierną kopią oryginału. Zmiany dotyczą wyłącznie grafiki i optymalizacji. To co najważniejsze, a więc fabuła, pozostaje bez zmian. Jeśli ktoś chciałby poznać Half-Life’a, ale zawsze odstraszała go archaiczna oprawa graficzna to Black Mesa będzie wyjściem idealnym.
Feralny eksperyment kończy się katastrofą (Black Mesa)
Half-Life to gra kultowa nie tylko dla mnie. Twórcy znaleźli świetną równowagę między ciekawą fabułą, a wciągającą rozgrywką, i to w stylu FPS. Jest to tytuł, którego grzechem jest nie znać. Polecam każdemu, a graczom młodszym, którzy nie przywykli do koślawej grafiki lat 90’ proponuje dać szansę Black Mesie. Gwarantuje, nie będziecie żałować!
Nafciarz94