18 marca. Remis na wagę grupy mistrzowskiej
- To ogromny sukces naszego klubu biorąc pod uwagę w jakich okolicznościach rozpoczynaliśmy sezon. Byliśmy przecież skazywani na pożarcie, a tymczasem na dwa miesiące przed końcem sezonu zapewniliśmy sobie utrzymanie w gronie najlepszych. Jesteśmy bardzo zadowoleni i od razu w imieniu zarządu chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego sukcesu, w szczególności zespołowi, trenerowi wraz ze sztabem oraz dyrektorowi sportowemu. Gramy jednak dalej z myślą, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa - mówił dwa lata temu tuż po meczu we Wrocławiu prezes naszego klubu Jacek Kruszewski.
18 marca 2018 roku Wisła Płock rywalizowała na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. W dniu 47. urodzin trenera Jerzego Brzęczka Nafciarze podzielili się punktami z rywalami (1:1) i zapewnili sobie wówczas utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej na przyszłe rozgrywki. Związane było to z tym, że nawet w przypadku dwóch porażek w kolejkach 29-30 grupa pościgowa nie byłaby w stanie sprawić, że Wisła "wypadnie" z górnej połowy tabeli. Co było później wszystko doskonale pamiętamy, ale raz jeszcze przypomnijmy spotkanie 28. kolejki LOTTO Ekstraklasy sezonu 2017/2018.
W piękne niedzielne popołudnie to my lepiej weszliśmy w mecz, czego dowodem zaskakująca próba z dystansu Giorgiego Merebashviliego, który starał się w 10. minucie przelobować Jakuba Słowika, ale bramkarz gospodarzy był na posterunku. Niewiele potem po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Gruzin ponownie wstrzelił piłkę w pole karne. Tam najlepiej odnalazł się Alan Uryga, którego uderzenie głową okazało się niestety minimalnie niecelne. Śląsk mógł odpowiedzieć w 24. minucie, gdy po złym podaniu Adama Dźwigały do Dominika Furmana czyhający na nasz błąd Róbert Pich nie zdołał dobrze przyjąć piłki, która ostatecznie wpadła w ręce Thomasa Dähne.
W 35. minucie po szybkiej wymianie futbolówki przez trójkę Arkadiusz Reca - José Kanté - Giorgi Merebashvili ten ostatni pognał lewym skrzydłem, wbiegł w pole karne, po czym został nieprzepisowo powstrzymany przez Tima Riedera. Sędzia Kwiatkowski nie wahał się ani chwili i od razu podyktował jedenastkę, którą bez problemów wykorzystał Semir Štilić. Prowadzenia nie udało nam się jednak utrzymać do przerwy, bowiem już w doliczonym czasie gry za faul na Michale Chrapku rzut karny otrzymał również Śląsk. Z wapna nie pomylił się natomiast Marcin Robak i na przerwę obie drużyny schodziły przy stanie 1:1.
Taki rezultat utrzymał się zresztą do ostatniego gwizdka arbitra, choć nie można powiedzieć, że w drugiej części brakowało emocji. Niespełna dziesięć minut po wznowieniu gry boisko z kontuzją musiał opuścić nasz bramkarz Thomas Dähne, którego "na szybko" zastąpił Seweryn Kiełpin. Chwilę później Róbert Pich dośrodkowując z prawej strony trafił w poprzeczkę, a w następnej akcji Nico Varela kopnął z dalszej odległości kopnął nad poprzeczką. Następnie w 70. minucie sytuację uratował Cezary Stefańczyk, a w 72. Seweryn Kiełpin. W dodatkowym czasie niezły kontratak zepsuł z kolei Konrad Michalak, a tuż przed końcem rywalizacji Arkadiusz Reca uprzedził jednego z rywali i tym sposobem do Płocka wróciliśmy z niezwykle cennym punktem.