27 marca. Rekordowo wysoki remis
W sezonie 2019/2020 Wisła Płock stara się nie chodzić z rywalami na kompromisy. Dowodem tego sześć remisów w 26 dotychczasowych spotkaniach. Są jednak takie mecze zakończone podziałem punktów, o których będziemy długo pamiętać. Nie szukając daleko mamy na myśli nie tak dawne 2:2 z Wisłą Kraków czy 3:3 z Arką Gdynia i Zagłębiem Lubin z poprzednich rozgrywek. Nasz najwyższy remis w ekstraklasie to 4:4 po raz pierwszy odniesiony 27 marca 2004 roku.
Remis. W zależności od okoliczności może być różnie traktowany. W sytuacji, gdy drużyna wyrównuje stan rywalizacji, najlepiej rzutem na taśmę, punkt traktuje się jako wywalczony. Patrząc na tę sytuację z drugiej strony zespół tracący prowadzenie w momencie "zostaje pozbawiony" dwóch punktów. Istnieje też przekonanie, że gdy nie możesz wygrać, to najlepiej żebyś nie przegrał, czyli... zremisował.
W obecnych rozgrywkach Nafciarze zgarnęli jeden punkt w pojedynkach z Górnikiem Zabrze (1:1 i 2:2), Cracovią i ŁKS-em (po 0:0) oraz Zagłębiem Lubin (1:1) i wspominaną już Wisłą Kraków (2:2). Były to oczywiście różne remisy, ale zdecydowanie najdłużej w naszej pamięci zostanie ten ostatni z 29 lutego 2020, w którym to wychowanek Białej Gwiazdy Alan Uryga zdobył bramkę w 95. minucie.
Równie pamiętny był remis zanotowany 27 marca 2004. Wówczas na Stadionie im. Kazimierza Górskiego podejmowaliśmy drużynę Lecha Poznań. Konfrontacja z Kolejorzem miała niezwykle emocjonujący przebieg, lecz po ostatnim gwizdku sędziego nie mogliśmy być zadowoleni. Trzykrotnie obejmowaliśmy prowadzenie, a od 76. minuty nasza przewaga jeszcze się powiększyła. Pomimo tego goście do stolicy Wielkopolski nie wracali z niczym.
Strzelanie w 23. minucie rozpoczął Dariusz Romuzga, który po szybkim rozegraniu rzutu wolnego popisał się fantastycznym uderzeniem nie do obrony. Waldemar Piątek mógł jedynie odprowadzić piłkę wzrokiem i... tak też zrobił, bo nie miał nic do powiedzenia. Błyskawicznie zrobiło się 1:1. Po dośrodkowaniu z narożnika boiska niefortunnie interweniował Andrzej Kobylański. W 42. minucie do siatki poznaniaków trafił jeszcze Ireneusz Jeleń, którzy przelobował wychodzącego daleko z bramki Piątka. Na przerwę oba zespoły schodziły jednak przy stanie 2:2. W doliczonym czasie Pawła Kapsę zaskoczył bowiem Zbigniew Zakrzewski.
Drugą odsłonę rywalizacji również rozpoczęliśmy lepiej od lechitów. Wprowadzony w 51. minucie Vahan Gevorgyan niewiele potem dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Najpierw otrzymał dalekie podanie od Dariusza Romuzgi i po przedryblowaniu dwóch obrońców bez problemów skierował futbolówkę do siatki, a następnie idealnie wykończył akcję indywidualną lewym skrzydłem Sławomira Peszki. Ostatnie słowo należało niestety do przyjezdnych, którzy tuż przed końcem doprowadzili do wyrównania. W 87. minucie skuteczną główką popisał się Rafał Lasocki, a decydujący cios bezpośrednio z rzutu wolnego zadał Michał Goliński.
Wisła Płock - Lech Poznań 4:4 (2:2)
1:0 - Dariusz Romuzga 23'
1:1 - Andrzej Kobylański 27' (samobój)
2:1 - Ireneusz Jeleń 42'
2:2 - Zbigniew Zakrzewski 45'+5'
3:2 - Vahan Gevorgyan 59'
4:2 - Vahan Gevorgyan 76'
4:3 - Rafał Lasocki 87'
4:4 Michał Goliński 89'
Wisła: Paweł Kapsa - Marcin Wasilewski, Piotr Dudam Bartosz Jurkowski, Krzysztof Kazimierczak, Dariusz Gęsior, Dariusz Romuzga, Emmanuel Ekwueme (58, Sławomir Peszko), Andrzej Kobylański (84, Marcin Janus), Boris Kondev (51, Vahan Gevorgyan), Ireneusz Jeleń.
Lech: Waldemar Piątek - Waldemar Kryger, Mariusz Mowlik, Bartosz Bosacki, Rafał Lasocki, Paweł Kaczorowski, Maciej Scherfchen (90, Krzysztof Piskuła), Michał Goliński, Rafał Grzelak (61, Łukasz Madej), Damian Nawrocik, (33, Zbigniew Zakrzewski), Piotr Reiss.