Dorota Szalińska: Piłka jest najważniejsza
Z bramkarką drużyny kobiet porozmawialiśmy m.in. o jej drodze do grania w piłkę, priorytetach i planach na przyszłość oraz o starcie rundy wiosennej. Zapraszamy do lektury.
Zacznijmy standardowo. Jak się zaczęła twoja przygoda z piłką?
Dorota Szalińska: - Zaczęło się od grania z chłopakami na WF-ie. Potem jakoś bardziej mi się to spodobało i zaczęłam szukać sobie klubu. Najpierw poszłam do chłopaków u mnie w miejscowości, ale wytrwałam tam tylko tydzień i stwierdziłam, że wolę poszukać sobie jakiejś drużyny kobiecej. I znalazłam Królewskich Płock. Najpierw grałam w młodziczkach, potem po roku rozpadła się ta drużyna i dalej chciałam kontynuować swoją przygodę z piłką, więc poszłam do Sparty Płock, gdzie grałam znowu z chłopakami przez dwa lata i ponownie wróciłam do Królewskich, tym razem już do seniorek, które potem się przekształciły w Wisłę i tu gram do tej pory.
Dlaczego akurat bramka?
- Tak na prawdę wyszło to trochę z przypadku. Jak dołączyłam do młodziczek w Królewskich, nie było tam bramkarki, a wcześniej jak grałam z chłopakami na wf, to czasem stawiali mnie oni na bramce i nawet mi się podobało. Więc gdy dołączyłam do młodziczek, to zdecydowałam, że będę grała na bramce i nie żałuję tej decyzji, bo bronienie sprawia mi duża frajdę.
Pamiętam, że była taka historia, że gdy w Królewskich rozpadała się drużyna młodziczek, to niektóre dziewczynki wzięli do chłopców, a ciebie, można powiedzieć, odrzucili. Czy to nie była dla ciebie taka chwila zwątpienia w siebie?
- Na pewno zezłościłam się, że mnie nie wzięli, ale od razu stwierdziłam, że nie chcę robić przerwy i jest to taki bodziec do tego, żeby pracować, polepszyć swoje umiejętności i na przykład potem spróbować jeszcze pójść do seniorek.
Co ciekawe, te kilka dziewczynek, które zostawiono wtedy w klubie, dosyć szybko przestało grać w piłkę, a ty mimo początkowych przeciwności losu dalej tu jesteś. Bardzo dużo trenujesz indywidualnie. Chce ci się to robić?
- Tak, chce mi się. Zawsze trener narzeka, bo wybieram wczesne godziny, żeby zdążyć przed szkołą, ale lubię to robić i sprawiają mi te treningi bramkarskie dużą frajdę, więc zawsze go namawiam do tego, żebyśmy wstawali rano i poszli popracować.
A tak w ogóle, ile masz wzrostu?
- Metr sześćdziesiąt cztery, chyba.
Ok, umówmy się, to jest mało na bramkarkę. Co trzeba zrobić, żeby mimo braku tych warunków fizycznych móc sobie radzić bardzo dobrze na bramce?
- Trzeba polepszyć wyskok, żeby dosięgnąć do poprzeczki (śmiech). Też bardziej może przewidywać te sytuacje i drużynowo nie dopuszczać do tego, żeby przeciwniczki uderzały po górze. W sytuacjach jeden na jeden jest mi łatwiej, staram się tych sytuacji więcej wypatrywać i nie dopuszczać do strzałów z daleka.
Pamiętasz swój debiut?
- Tak, tak.
To też był taki ciekawy mecz, chyba zagrały w nim trzy bramkarki?
- Tak, właśnie weszłam na chwilę w końcówce i też chyba jakieś jeden na jeden obroniłam. To były moje 15. urodziny i śmialiśmy się czy skończyłam już te lata, czy jest już ta godzina, że mogę legalnie grać.
Zmieniając temat, jak byś podsumowała te dwa mecze, które już za nami w rundzie wiosennej?
- Nie były to mecze idealne, szczególnie ten z AZS-em w moim odczuciu. Robiłyśmy głupie, proste błędy, przez co ciężko nam się grało. Z Grodziskiem wydaje mi się, że zagrałyśmy trochę lepiej. Może to też ze względu na przeciwnika, bo Grodzisk grał inaczej i nam łatwiej się z nimi grało. AZS jednak nas mocno atakował, ale względem tamtej rundy widać to, że jednak się poprawiłyśmy i może nie wykorzystujemy jeszcze większości sytuacji pod bramką, ale jest to większy procent niż był w tamtym sezonie i tamtej rundzie. Pod tym względem jest dużo lepiej.
Przed nami teraz ten mecz z Medykiem. Czego się spodziewamy?
- Myślę, że wyciągniemy wnioski z tych dwóch pierwszych meczów i poprawimy to, co tam nie funkcjonowało. Jeżeli to zrobimy, to będzie nam się dużo łatwiej grało z Medykiem i będziemy dużo pewniejsze w nadchodzących meczach. To był dobry start, bo już mamy 4 punkty, więc też łatwiej będzie się grało z tym w głowie, że mamy już te punkty, a nie tak jak w rundzie jesiennej, kiedy ich nie miałyśmy.
Jesteś teraz w klasie maturalnej. Jakie masz plany na przyszłość?
- Jeszcze tak do końca się nie zastanawiałam, staram się zostawić to na ostatnią chwilę. Po części nie wyobrażam sobie życia bez piłki, więc to wiem na pewno, że będę dalej kontynuować swoją przygodę. Na jakie studia iść, jeszcze w stu procentach nie wiem. Wiem, że chcę na nie pójść i myślę, że będzie to fizjoterapia, żeby też było to coś ze sportem, bo jednak on mnie przyciąga i to jest taka moja zajawka. Co konkretnie – jeszcze nie wiem, bo stwierdziłam, że na razie jeszcze nie będę sobie tym zaprzątać głowy.
To chyba nie dobrze, tak na ostatnią chwilę…
- Z jednej strony tak, ale z drugiej strony stwierdziłam, że... co ma być, to będzie.
Nie jesteś z Płocka, musisz dojeżdżać. Teraz już oczywiście masz prawo jazdy i możesz sama przyjechać, ale przez te wszystkie lata musiała cię dowozić mama. Czy ciężko było pogodzić szkołę i inne obowiązki z tym, żeby przyjechać na trening?
- Były momenty, gdzie było ciężko, ale jakoś tak sobie ułożyłam priorytety w życiu, że piłka jest najważniejsza i też rodzice postawili mi warunki, że muszę wyrobić się, żeby iść na trening z nauką, więc jakoś tak wyszło, że odpowiada mi też taki tryb, że odhaczam kolejne zadania, robię coś punktowo. Momentami może było ciężko, ale przy dobrej organizacji jest to do pogodzenia.
To na sam koniec, jaki obstawiasz wynik z Medykiem? Czy będzie w końcu czyste konto?
- Chciałabym czyste konto i myślę, że jest to do zrobienia. Myślę, że na plus dla nas, więc takie 2:0.
Fot. Natalia Gonta
WYWIADY Z NAFCIARKAMI:
Klaudia Stradomska: "Dawaj dziewczyno!"
Klaudia Łyzińska: Cieszę się jak dziecko
Ola Synowiec: "To dobry czas dla mnie!"
Maja Zielińska: Czułam ogromną wdzięczność